Pstrąg wypatroszony, z łuskami acz pozbawiony kilku płetw, czule natarty pieprzem, solą morską i cytrynką, nafaszerowany świeżym tymiankiem i szałwią poleżakował w lodówce.
Coby tego było mało to to wpakowaliśmy w bebechy całkiem sporo masła czosnkowego. Owinięty folią, postawiony sztorcem coby nic nie wypływało został podany mocy piekarnika. Po tym jak dom napełnił się aromatem czas był zdjąć foliową kołderkę i poddać mocy ognia całkiem oporną łuskę.
Gdy ta nabrała chrupkości nie pozostało nic innego jak tylko zrobić zacną fotkę i oddać się w całości smakowi potrawy!
P.S Słonecznik nie wiem co tam robi. STOP
Pstrąg zaginał. STOP
Mina została i patrzy na mnie ciągle. STOP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz